Postęp wiedzy o otaczającym nas świecie wydaje się być wprost proporcjonalny do postępu technologicznego. Niebywałym wręcz wydaje się fakt, że jeszcze w 2007 roku, w poważnych czasopismach psychologicznych pojawiały się publikacje kwestionujące możliwość uzależnienia od Internetu. Dla przykładu, Vaughan Bell wskazywał wtedy, że Internet nie jest aktywnością, lecz wyłącznie medium komunikacyjnym, a co za tym idzie, nie można mówić o uzależnieniu. Dziś doskonale wiemy, że ta koncepcja była obarczona istotnym błędem – Internet przecież w szaleńczy wręcz sposób aktywizuje ludzi, niejednokrotnie nie pozwala im się od niego oderwać.
Przekonanie o braku związku między nowoczesnymi technologiami a uzależnieniami nie jest dla mnie czymś nowym. Sam miałem okazję się o tym przekonań, kiedy na początku studiów doktoranckich (2004) prowadziłem zajęcia z komunikacji ze studentami w Collegium Europaeum w Gnieźnie. Zwracając moim słuchaczom uwagę na problem behawioralnego uzależnienia od cyfrowych technologii, spotykałem się z uśmiechami na twarzy, niedowierzaniem – taki młody, a tak bredzi 🙂 . W tym roku, 14 lat później, Światowa Organizacja Zdrowia wpisała na listę chorób uzależnienie od gier, zarówno online jak i offline.
Dziś z podobnym niedowierzaniem spotykam się, gdy wskazuję, że jedną z największych grup ryzyka w odniesieniu do uzależnień technologicznych są dzieci i młodzież z rodzin problemowych. Najczęstszą reakcją na tę tezę jest cała litania argumentów odnoszących się do istotnego wykluczenia cyfrowego w tej grupie, co skutkuje ograniczonymi możliwościami wystąpienia uzależnień. I na tym argumentacja się kończy, ponieważ międzynarodowe badania już od 2009 roku wskazują, że gdybyśmy po równo obdarowali wszystkich dostępnymi nam rozwiązaniami technologicznymi (smartfony, Internet, komputery, gry komputerowe, tablety), problem uzależnienia wystąpi w przeważającej większości właśnie w rodzinach problemowych. Potwierdzają to interdyscyplinarne projekty badawcze, nie tylko w obszarze pedagogiki czy pracy socjalnej, ale także psychologii, psychiatrii i neurolingwistyce.
Na szczególną uwagę zasługują tu badania D. HyunHan Sun, M. Kim, Y. Lee, P. Renshaw, którzy podjęli problematykę uzależnień od gier komputerowych wśród osób w wieku dojrzewania, realizując zaawansowane badania na próbie 1369 młodych ludzi. Z przeprowadzonych analiz jasno wynika, że fundamentalnym czynnikiem uzależnienia są relacje rodzinne oraz niewystarczające wsparcie ze strony otoczenia.
W tej sytuacji, pozostaje więc jeszcze odpowiedzieć na argumentacje niedowiarków, których teza brzmi: wykluczenie cyfrowe w rodzinach problemowych (głównie z uwagi na ich sytuację materialną) powoduje, że problem uzależnienia od nowoczesnych technologii jest tu zjawiskiem marginalnym. Czy rzeczywiście? Czy dzieci i młodzież w rodzinach borykających się z przemocą, alkoholizmem, narkomanią, przestępczością nie mają dostępu do nowoczesnych technologii?
Z badań Głównego Urzędu Statystycznego, w 2017 roku 99,9% uczniów regularnie korzystało z Internetu. Tak, 99,9%, nie szukajcie tu błędu (https://stat.gov.pl/files/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/5497/1/11/1/spoleczenstwo_inf… s.124). To oznacza, że niemal wszyscy uczniowie, niezależnie od płci, wieku, statusu społecznego czy właśnie rodziny pochodzenia, mają dostęp do nowych technologii. Ok powiecie, może część tylko w szkole, część u kolegów i koleżanek. Nic bardziej mylnego. Ten sam raport wskazuje, że szerokopasmowe łącze internetowe posiada w domu prawie 95% gospodarstw domowych z dziećmi.
Pracownicy socjalni, asystenci rodzin, kuratorzy! Macie przed oczami ten powielający się obrazek dużego, płaskiego telewizora w oparach alkoholu, w zaniedbanych mieszkaniach, po których biegają zaniedbane dzieci? Relatywnie tania namiastka „luksusu”, podobna do tej, gdy nadaje się dzieciom imiona Brajan i Dzesika. Dokładnie ten sam mechanizm występuje w przypadku dostarczania dzieciom w tych rodzinach nowoczesnych technologii. Tu jednak występuje jeszcze jeden ważny argument rodziców – „dzieci zajmą się same sobą”. I w ten oto sposób na dłoni podaje się młodym ludziom „doskonałe” narzędzia do eskapizmu, ucieczki od szarej rzeczywistości, od problemów codziennego życia, od braku zainteresowania, od braku akceptacji … od braku miłości.